Mam te cienie już całe wieki i przy okazji malowania się nimi dzisiaj stwierdziłam, że mogłabym w sumie je zrecenzować ;) Wersje cieni Flormar Quartet Eye Shadow mam dwie – odcienie ziemi 408 i weselszy zestaw 405. Ogólnie jestem z nich nawet nawet zadowolona, mają swoje wady i zalety – takie solidne cienie z niższej półki. Rzadko po nie sięgam głównie dlatego, że są trochę zbyt ziarniste jak na moje powieki (no i mam tonę innych :P). Pozwólcie, że tym razem posłużę się tabelką.
Zalety | Wady |
– solidne opakowanie, łatwo się je otwiera | – są odrobinę zbyt „ziarniste” |
– niska cena (ok. 25 zł za 4 cienie o łącznej gramaturze 12 g) | – zbyt błyszczące na satynę, jednocześnie nie są to cienie drobinkowe |
– dobra pigmentacja | – część cieni ma słabszy pigment (zielony i turkus) |
– dobra trwałość | |
– dołączone pacynki (u mnie dawno zaginęły w akcji) i małe lusterko w wieczku |
Swatche, drugi z lewej cień z paletki 408 jest bardziej rudomiedziany niż pomarańczowy.
Do makijażu użyłam cienia żółtego, jednego z odcieni brązu, ciemnej zieleni i turkusu. Dodatkowo użyłam kredki Pupa Multiplay 02, tuszu Peggy Sage Lovely Cils i kredki Essence Into the wild 02 Zulu. Tusz Peggy Sage jest po prostu świetny, idealnie podkręca i wydłuża rzęsy.
światło lampy pierścieniowej
naturalne światło / natural light
Ja te cienie kupiłam na przecenie w lokalnej drogerii, więc zapłaciłam mniej niż 25 zł (ok. 15?). Cienie są niezłe i jak wpadnie wam jakiś zestaw w oko to warto spróbować za tę cenę. Jak na kosmetyk niskopółkowy są całkiem przyzwoite :)