Evree Max Repair to produkt typu olejkowego, więc nie potraktowałam go jako odżywki do paznokci, a co za tym idzie nie zawiodłam się na nim zbytnio. Po prostu niewiele po nim oczekiwałam, bo to tylko miks olejków. Olejowanie nigdy nie wywierało szczególnego wpływu na moje paznokcie (niestety działa na nie głównie formaldehyd :P) i tak też stało się z tym serum.
Produkt zamknięty jest w tubce z pędzelkiem, opakowanie jest niewielkie i poręczne. Niestety opakowanie ma minus – łatwo wycisnąć zdecydowanie za dużo olejku. Pędzelek za to jest fajny, wygodnie się olejek nakłada na płytkę czy skórki, nie drapie i dobrze rozprowadza serum.
Co do działania – owszem ładnie nawilża skórki, ale ja nie zauważyłam szczególnej regeneracji płytki. Działa jak każdy olejek, z tym że zdecydowanie wygodniej się go używa. Dwa tygodnie używałam serum 1-2 razy dziennie i nie malowałam paznokci, potem nakładałam przy zmianie lakieru lub w dni gdy nie miałam lakieru na paznokciach. Efekt? No prawie żaden. Niestety – jak nie działa na wasze paznokcie olejowanie, to to serum się też nie sprawdzi jako produkt regenerujący paznokcie. Do skórek jest bardzo fajny, ale na płytkę jakoś szczególnie nie działa.
Jeżeli lubicie olejować paznokcie i sprawdza się to wam, to na pewno warto się tym produktem zainteresować. Przyda się też jako produkt do skórek, nie jest drogi, więc warto chyba zainwestować, bo ładnie je pielęgnuje. Zawiera w sobie miks kilku olejków, więc ma zdecydowanie więcej wartości odżywczych niż typowe oliwki do paznokci.
Czy kupię? Raczej nie. Nie jest to zły produkt, ale nie odpowiada potrzebom moich paznokci. Myślę, że dobrze za to się sprawi jako produkt regeneracyjny po ściągnięciu hybryd czy żeli, bo jest mniej inwazyjny niż np. formaldehydowe odżywki. Zawsze można spróbować ;)