Jestem trochę spóźniona z hitem i kitem miesiąca (miałam małe zawirowania w ciągu ostatnich paru dni i nie miałam głowy do blogowania) więc dzisiaj nadrabiam. Jutro zapewne pojawi się sierpniowy kit, tylko muszę się zastanowić który beznadziejny produkt zasłużył bardziej na posta ;)
Na ostatnim wrocławskim spotkaniu blogerek otrzymałyśmy paczki z Organique (co mnie mega ucieszyło, bo w Opolu niestety dostęp do Organique jest bardzo ograniczony a we Wrocławiu ostatnio rzadko bywam). Jednym z produktów była pianka do mycia ciała. Mi trafiła się wersja grecka co ucieszyło mnie podwójnie, bo to mój ulubiony zapach z Organique (jestem fanką ich mydeł i to zdecydowanie moje ulubione, zarówno pod względem zapachu jak i działania). Uwielbiam wszystko co kwaśne, zapachy również, więc naprawdę dużo przyjemności sprawia mi wwąchiwanie się w produkty z tej lini zapachowej.
Pianka ma niesamowicie intensywny kolor, jeżeli mam być szczera po rozsmarowaniu jestem tak neonowozielona, że od razu zaczynam się uśmiechać do siebie ;) To taka mała bzdurka ale potrafi mi poprawić humor ;) Rozsmarowywanie kosmetyku jest baaardzooo przyjemne, konsystencja przypomina mi trochę ptasie mleczko, pod palcami wyraźnie czuć pęcherzyki powietrza. Aby umyć całe ciało potrzeba niewiele kosmetyku, więc jest dość wydajny (w szczególności jak użyjecie myjki). Trochę trzeba uważać przy nakładaniu dłonią, bo lubi sobie spaść do wanny ;)
Całkiem fajne jest opakowanie, co prawda plastikowe (a wszystko co plastikowe jest gorsze ;p) ale podoba mi się nakrętka. Taki drobiazg ale cieszy oko.
Informacyjnie skład i info producenta. Wybaczcie zacieki, ale niestety nadruk jest papierowy i dość się brudzi (a moja pianka jest dość mocno zużyta ;). Mi pianka służy, skład taki sobie ale mi nie szkodzi ;) Jest trochę detergentów ale też dużo gliceryny, więc moja skóra była super nawilżona po myciu.
Przede wszystkim – działanie. Po użyciu pianki moja skóra jest nawilżona, nie jest wysuszona ani napięta. Nie muszę nawet używać żadnego balsamu! Używanie pianki to naprawdę wielka przyjemność. Wrażenia wizualne są niezapomniane ;) a zapach dla mnie jest po prostu rewelacyjny, do tego utrzymuje się bardzo długo na skórze. Długość utrzymywania się zapachu porównałabym do tego jak utrzymuje się zapach balsamów The Body Shop.
Cena dla niektórych jest minusem (100 g kosztuje chyba 15 zł) ale nie dla mnie, bo produkt jest naprawdę wydajny (chyba że się ktoś rozpędzi i zużyje piankę na kilka razy, ja używam jej dość niewiele na jeden raz więc nadal mam sporo). Duże opakowanie zawierające 200g kosztuje 35 zł (nie wiem czy jest szklane czy plastikowe, nie widziałam go na żywo). Czytałam, że pianka może brudzić wannę ale u mnie tego nie zaobserwowałam.
Jest to produkt zdecydowanie gadżeciarski i tak go traktuję. Używanie go to sama przyjemność i z reguły sięgam po niego po ciężkim dniu aby się zrelaksować. Zdecydowanie polecam i na pewno sięgnę po inne wersje zapachowe (niestety nie ma ich zbyt wiele, oprócz greckiej dostępna są wersje „kolonialna”, „mleko”, „afryka”, „pomarańcza”). Dla mnie to był zdecydowany hit sierpnia, w szczególności w trakcie upałów.
A wy używałyście pianek Organique? :)