Przeglądając ostatnio swoją kolorówkę, znalazłam kilka eyelinerów, które niestety muszę nazwać bublami. Pokładałam w nich nadzieje, ale niestety każdy z nich mnie zawiódł. Strasznie to irytujące, gdy napalasz się na produkt, wydaje się świetny a tu okazuje się, że albo nie kryje albo co gorsza, dziwnie się zachowuje już po zrobieniu makijażu. No to zaczynamy!
- My Secret Waterproof Eyeliner granatowy – tak jak uwielbiam jego czarną wersję, tak granatowa niestety jest bardzo nieudana. Ma bardzo słabe krycie, kreskę trzeba kilkukrotnie poprawić, żeby była intensywna a do tego farbuje mocno skórę. O nie, tego już było dla mnie zbyt wiele :(
- My Secret Waterproof Eyeliner brązowy – krycie jeszcze gorsze niż granatowego i również farbuje skórę, zmywanie ich jest naprawdę ciężkie (oczywiście tego co wżarło się w skórę, a nie samego linera na powierzchni skóry). Kosz!
- Art Deco Vinyl Effect – byłby to mój idealny eyeliner, o lekko połyskującym, winylowym wykończeniu, z wygodnym miękkim pędzelkiem (moje ulubione) ale ma jedną podstawową wadę – po nałożeniu „ściąga” czy też „kurczy” powiekę pod kreską Oo Coś strasznego, nieprzyjemne uczucie, nie jest bolesne ani szczypiące ale bardzo męczące – powieka się jednocześnie przez to marszczy. Szkoda, bo efekt super (może macie podobny liner, który nie jest ani matowy ani całkiem mokry?).
- Kiko Definition Eyeliner – nie wierzę. Po prostu nie wierzę, że tak świetna marka, robiąca tak zarąbiste kredki i eyelinery mogła wypuścić taki bubel. Liner jest nie dość, że przejrzysty, to jeszcze nie schnie przez długi czas. Do tego ma kosmicznie długi „patyczek” z pędzelkiem, bardzo niewygodnie mi się nim malowało. Nie nie nie i jeszcze raz nie!
- Kiko Miami Click Slick eyeliner 01 złoty – w przeciwieństwie do przepięknego duochromowego turkusu (który mi już skończył się czy też wysechł chlip chlip), złoty prawie w ogóle nie kryje. Spodziewałam się po tym kolorze czegoś więcej, nawet uruchamiałam nić kontaktów w innych miastach ;) A tu taka kupa. I to w dwóch sztukach… Kosz.
- Avon superSHOCK Shimmering Sapphire eyeliner w żelu – fatalnie kryjący granatowy liner w żelu. Już Maybelline Color Tattoo się lepiej nadaje do robienia nim kresek. Nie polecam jako liner, może nada się jako baza pod cienie.
- Avon superSHOCK Blackened Metal eyeliner w żelu – jeszcze gorzej kryjący kolor, ani to grafit ani nawet ciemny szary, jakieś wyprane szarawe coś z brokatem. Fuj.
Swatche:
A wy jakie eyelinerowe buble ostatnio kupiłyście? A może się podzielicie swoimi eyelinerowymi hitami? Chętnie poczytam!