Polish only today, these things are avaliable only in Poland.
Hohoho, zmobilizowałam się do zdjęć rzeczy do makijażu. Kosmetyków z Drogerii Natura mam mnóstwo, jedne są lepsze inne gorsze, ale dzisiaj chcę wam przedstawić 5 kosmetyków marek własnych, które szczególnie polecam. Będą to mini recenzje, niestety nie umiem uchwycić na policzkach efektu kulek czy różu, ale opisać chyba mogę nie?;)
1. Kobo Lip Care Base
Mój personalny hit. Moje usta mają to do siebie, że niezależnie od intensywności pielęgnacji są suche a pomadki dodatkowo to podkreślają. Wiele z nich mi się źle nakłada (gdy u innych osób nie ma problemu) i podkreślają skórki. Matowe pomadki u mnie absolutnie się nie sprawdzają, ale również wiele kremowych szminek brzydko się przez tę suchość nakłada. Na szczęście od momentu jak mam ten produkt, praktycznie nie mam z tym problemu.
Wydawać by się mogło, że to po prostu balsam do ust i że łatwo produkt zastąpić, ale nic bardziej mylnego. To nie jest zwykły balsam, próbowałam nakładać szminki na wiele różnych pielęgnujących kosmetyków (w tym słynne Tisane czy Carmex) i pomadki nie nakładały się równo. Na Kobo Lip Care Base pomadka dosłownie sunie, pokrywa równo i jednolicie usta i zabezpiecza je przed wysuszeniem.
To mój absolutny hit, w końcu nie mam problemu z większością szminek (chyba, że szminka jest wyjątkowo fatalna jak np. Avon Be Bold Bright Nectar, na Kobo nakłada się ją równo ale nadal nieestetycznie schodzi).
Z minusów – skraca na pewno trwałość pomadki (minimalnie, ale miała przedłużać), co dla mnie nie jest wielkim problemem, bo mam do wyboru albo częściej poprawiać usta albo w ogóle nie używać większości szminek. Zmienia też wykończenie – matowe szminki stają się kremowe, więc pod prawdziwe maty raczej nie ma sensu jej używać, chyba że zależy wam na kolorze. Minus też za ścierające się napisy, sugeruję poprawienie ich jakości lub inne umieszczenie (np. w formie wytłoczonej) – wygląda to kiepsko.
Starałam się na zdjęciach pokazać, jak poprawia wygląd trudnych szminek – Over jest koszmarna w nakładaniu, Corrupt jest mega mega sucha, ale udało mi się bez balsamu ją też przyzwoicie nałożyć, aczkolwiek lepiej wygląda z bazą.
2. Kobo Mineral Make-up Pearls 2 Pearl Bronze
Rewelacyjne kuleczki brązujące, nie są idealnie matowe ale na policzkach nie widać subtelnie rozświetlających drobinek. Bardzo trwałe, łatwe w nakładaniu, nie robią plam i mają świetny kolor. Na policzkach dobrze je zobaczycie u Asi ze Storry By Ferrou. Ja oczywiście nakładam je pędzlem, ale jest również dołączony puszek. Minusów nie znalazłam.
3. Kobo Modeling Illuminator 101 i 102
Podobno to produkt do modelowania twarzy, ale ja używam go zarówno w tej roli, jak i jako korektora pod oczy. Ponieważ głównie używam minerałów, to częściej jednak w tej drugiej opcji, ale do modelowania się też super sprawdza. Korektor jest gęsty, dobrze kryje ale nie wysusza i nie podkreśla zmarszczek pod oczami (nie żebym ich jakoś wiele miała, ale i tak :P). Na uwagę w szczególności zasługuje kolor 101, bo jest naprawdę bardzo jasny, co nie jest wcale takie częste wśród drogeryjnych kosmetyków. Drugi odcień również jest jasny, oba się u mnie sprawdzają. Korektory mają gąbeczkę, jak w błyszczykach.
Jeden minus to zapach, trochę dziwnie pachną, jak produkt który już mamy dość długo (a pachną tak od nowości i na pewno nie były otwierane zanim do mnie trafiły).
4. My Secret Blusher 101 Cool Pink, 102 Peach Pink, 103 Tan
To aktualnie jedne z moich ulubionych róży do policzków. 101 Cool Pink nie jest wcale taki chłodny, jest bardziej neutralnym odcieniem przybrudzonego lekko różu. Pięknie wygląda na policzkach i jest całkowicie matowy. 102 Peach Pink ma drobinki, które dają efekt dość lśniący (ale bez przesady), nie jest to shimmer. 103 Tan to dość ciepły bronzer (ale nie marchewkowy!), również z delikatnymi drobinkami, używam go jako różu bo do konturowania wolę matowe produkty. Róże są świetnie napigmentowane, łatwo się je nakłada ale jednocześnie nie da się nimi przedobrzyć. Nie robią plam i się bardzo dobrze trzymają, nawet u mnie (a ja mam manię dotykania twarzy w ciągu dnia).
Jedyny minus to opakowanie, no jest brzydkie, nie obraziłabym się jakby wyglądało bardziej jak te z cieni Sensique Pearl Glow albo róży Catrice. Mam nadzieję też, że pojawi się więcej kolorów.
5. My Secret Create Your Lashes
Świetny tusz. Rzęsy mam jasne, cienkie i średniej długości. Jednocześnie mam wrażliwe oczy, noszę soczewki (więc wydłużające tusze raczej u mnie odpadają, bo mają małe włókienka, które lubią się przyklejać do soczewek) i nie zależy mi na spektakularnym efekcie. Tusz ma mnie nie uczulać, ma się nie kruszyć i nie podrażniać oczu. No i rozdzielać dobrze rzęsy. Dla mnie to tusz bez zarzutu. Jest trwały, świetnie rozdziela włoski, szczoteczka ma dwie długości wypustek więc łatwo pomalować dolne i górne rzęsy (a dolne mam długie i lubię się upaćkać tuszem). Rzęsy są lekko wydłużone i pogrubione (ale lekko, nie szukam teatralnego efektu). Jak ta niewielką cenę (12 zł) jest rewelacyjny. Dla mnie cena jest ważna, bo z racji nadwrażliwych oczu muszę tusze wymieniać bardzo często, więc raczej stawiam na tańsze maskary. Minusów brak.